wtorek, 31 grudnia 2013

Sylwester. Moje przygotowania i DIY.

Hej kochani!
Piszę już ostatkiem sił bo jestem wykończona samymi przygotowaniami (ciekawa jestem jak wytrzymam do północy...).
Pokażę Wam najpierw na szybko jakich kosmetyków użyłam do dzisiejszego makijażu. Wypiszę je w takiej kolejności, w jakiej nakładam je na twarz.


( Wydaje mi się, że makijaż wygląda bardzo naturalnie i właśnie o to chodziło. Nie lubię jak ciemne cienie osypują się po kilku godzinach a całość zaczyna "spływać")


Zaczynam od podkładu BB Cream z Garnier, który nakładam Beauty Blenderem.
Następnie wklepuję (również jajeczkiem) korektor Garnier Pure Active a na uparte wypryski i przebarwienia dokładam ewentualnie odrobinę korektora z paletki Manhattan 01 Brezel Babe.
Później pędzlem Hakuro H54 nakładam róż z tej samej palety.
Teraz czas na oczy. Zaczynam od bazy z Paese, którą rozprowadzam na całej powiece.
Postanowiłam użyć dzisiaj mojego nowego nabytku czyli wiernej kopii Naked - palety Lovely Nude Make Up Kit (Rossmann 12 zł). Nałożyłam beżowy cień na całość a załamanie zaznaczyłam złotym i odrobiną brązu ze złotymi drobinkami, które nałożyłam pędzlem For Your Beauty (płaskim).
Linię wodną pomalowałam białą kredką Pierre Rene nr6.
Kreskę narysowałam moim ulubionym pisakiem Miss Sporty Cat's Eyes Liner.
Rzęsy chciałam wytuszować bardzo mocno więc użyłam 2 tuszy - najpierw Rimmel Scandaleyes Lycra Flex, a na to Maybelline One by One Volum' Express.
Na koniec nie mniej ważne brwi zaznaczam kredką z Essence, którą mam już na wykończeniu więc nawet nie jestem w stanie podać Wam numeru.



Makijaż skończony więc przechodzimy do włosów.
Wczoraj po umyciu nakręciłam je na opaskę więc po przebudzeniu miałam pięknie skręcone loki. Później podtapirowałam lekko górę i boczne partie spięłam z tyłu głowy kokardą własnej roboty ;)
Całość spryskałam (dość obficie bo nie lubię jak mi się w połowie imprezy psuje fryzura) lakierem CHI Helmet Head, który ma boski zapach!



Teraz gwóźdź programu czyli crop sweter DIY :)
Postanowiłam zrobić coś sama, żeby czuć się wyjątkowo. Skorzystałam z kupionych dość dawno ozdób (House 3 zł) , igły i nitki oraz nożyczek.

(tak wyglądał sweterek na początku drogi. Kupiła go w lumpeksie za szalone 4 zł)

Najpierw naszyłam ozdoby.

Następnie odcięłam ściągacz (trzeba to zrobić estetycznie, ponieważ jest on później potrzebny!)

Później zmierzyłam jakiej długości chcę mieć sweterek i obcięłam nadmiar.

Następnie należy wywinąć na drugą stronę ściągacz i cały sweter.
Ostatni etap to zszycie obu części razem :)


To tyle! Gotowe!



(kilka dowodów na to, że mój chłopak nie umie robić zdjęć ;)




Na sobie mam sweter DIY, spodenki Cubus z wysokim stanem, rajstopy z brokatem i moją tegoroczną zdobycz - buty z Biedronki (kocham je!). Do tego torebka z Primarka.





Na ręku mam bransoletki z Croppa.
Na paznokciach lakier czarny lakier Joko, złoty z Primarka i brokat z Essence (niestety nie ma mnie w domu więc tych numerów również Wam nie podam. Możecie je znaleźć we wpisie o paznokciach). Całość pociągnięta matowym topem z Lovely.

Życzę Wam wszystkim spełnienia marzeń w nowym roku i samych sukcesów :)
Niech moc będzie z Wami!
Miłej zabawy :)

czwartek, 5 grudnia 2013

ulubieńcy jesieni. Moje sposoby na ocieplanie.

Hej kochani! :) 
Dzisiaj troszkę o pogodzie. A konkretnie o moich ulubieńcach na takie temperatury.
Chyba nikt nie lubi marznąć i przemakać, prawda? Osobiście uwielbiam jesień i uważam, że ma w sobie wiele uroku ale żeby go zauważyć musi Wam być ciepło i przyjemnie ;)

Po pierwsze staram się połączyć wygląd z funkcjonalnością ale nie zawsze jest to możliwe , więc w naprawdę chłodnie dni nie myślę o tym czy kurtka pasuje mi do odcienia butów. Trzeba nauczyć się stawiać wygodę na pierwszym miejscu, bo tylko wtedy będziecie wyglądać dobrze. Im będzie i wygodniej tym bardziej pewna siebie będziesz.

W tym sezonie postawiłam na ni to kurtkę ni to płaszcz. Krojem przypomina parkę ale materiał zupełnie odbiega od klasycznego. To nieprzemakalna, śliska tkanina. Kurtkę można zaliczyć do puchowych mimo, że nie jest bardzo gruba. Dla mnie to właśnie jej zaleta, bo ciepło utrzymuje bardzo dobrze ale nie muszę się z niej rozbierać jak tylko wsiądę do autobusu czy wejdę do sklepu (co musiałam robić ze swoimi poprzednimi). Zdjęcie niestety nie oddaje jej koloru. W rzeczywistości jest ciemno bordowa. 
Serdecznie Wam ją polecam bo jest mega wygodna, ma duży kaptur (może to trochę dziwne ale dla mnie to bardzo istotne), ale przede wszystkim jest ciepła jak żadna inna moja kurtka.  
Macie tu link do sklepu internetowego C&A ale niestety identycznej jak moja nie znalazłam. To w zasadzie bardzo, bardzo podobny model, cena się zgadza (179 zł) ale mojego koloru nie ma. 



a tu widać, że to kurtka kameleon i w każdym świetle wygląda inaczej ;)

(jak zwykle się tłumaczę ale to nie moja wina, że nie ma słońca o 16! :( wybaczcie jakość ale doświetlałam sobie lampką z biurka... )


Druga, bardzo istotna sprawa to buty. Z moją obsesją na ich punkcie nie było łatwo wybrać mi te, które chce Wam pokazać... No cóż, mam nadzieję, że reszta się na mnie nie obrazi. 
Dzisiaj najbardziej uniwersalny model, który znalazłam w swojej jesiennej kolekcji. 
Coś między botkami a workerami. Uważa, że każda z nas powinna mieć podobny model w posiadaniu. Pasuje do jeansów, legginsów, spódnic, sukienek... wymieniać dalej? :)
Moje są bardzo proste i właśnie takie buty lubię. Do tego są ocieplane kożuszkiem!
Kupiłam je w Primarku za 15 euro ale bardzo podobne znajdziecie w dosłownie każdym obuwniczym sklepie.


Po trzecie coś, co ożywi nasz outfit. Jeśli mamy w garderobie tylko jedną kurtkę i jedne buty na taki sezon to należy zadbać o to, żeby powiększyć kolekcję szalików, czapek, rękawiczek, nauszników czy opasek. To tak naprawdę właśnie te detale przykuwają uwagę. W tej chwili promocje na "docieplacze" są ogromne więc polecam udać się do jakiejś sieciówki i kupić coś oryginalnego, z pazurem. 
Ja jeszcze w tym sezonie nie zaszalałam (ale mam zamiar!) i chodzę w zwykłych, jednokolorowych szalikach. Czapek mam mnóstwo więc zdjęcie jest zbiorowe :) Do tego rękawiczki jedno i pięciopalcowe. 
Nauszniki też mam i chodzę w nich zwłaszcza jak włosy mam związane w kok.
Aktualnie jestem totalnie zakochana w tych maleństwach! Mam zamiar wybrać się po nie jeszcze w tym tygodniu. 
czapka Primark 5 euro
szalik Cropp 30 zł

Primark szalik 2,5 euro
czapka 1,5 euro
rękawiczki 1 euro 

szalik i nauszniki - prezenty

szalik Primark 4 euro
rękawiczki Primark 1 euro
czapka Reserved 30 zł

rękawiczki 30 zł (kupione na giełdzie świątecznej w Warszawie :)
czapka allegro 35 zł


A pod spód coś mega ciepłego!
Wiecie ile musiałam stać przed szafą żeby wybrać tylko 2 rzeczy do pokazania ? ... To straszne.
Wygrała najsłodsza bluza na świecie! (Primark 12 euro) Ta wspaniałość jest najcieplejszą i najmilszą rzeczą jaką posiadam. 
Drugi będzie bardzo długi kardigan bez rękawów upolowany w lumpeksie za 5 zł :) (świetnie sprawdza się do stylizacji z sukienkami z dłuższym rękawem)




pielęgnacja twarzy, ust i rąk jesienią jest bardzo istotna. Nie zapominajcie o tym. Warto mieć w torebce jakiś krem do rąk i pomadkę ochronną.
Do twarzy używam zestawu Avon Solutions Complete Balance, który kupiłam na allegro za około 16 zł. Podzielony jest na 2 komory - na dzień (krem nawilżający z SPF 15) i na noc (nawilżający żel). 
Niestety jest na wykończeniu i mam nadzieję, że gdzieś go jeszcze dorwę.


Do rąk najlepsza kopia świata czyli biedronkowe BeBeauty i krem regenerujący S.O.S (taki czerwony ;)
Jest IDENTYCZNY jak bardzo polecany Garnier (może odrobinę rzadszy i dużo tańszy) Koszt około 5 zł.


Do ust mam tyle produktów, że też nie mogłam się zdecydować. W domu mam pod ręką Carmex wiśniowy (10 zł) , który uwielbiam , a w torebce Labello Soft Rose (12 zł)





Jak jesień to ciepła herbata. To zestaw nierozłączny! 
Mój ulubieniec to Lipton  w piramidkach o smaku mango i brzoskwini. Pycha! (6 zł)


Ps. właśnie ją popijam

Miło jest też ogrzać się nieco przed komputerem więc zawsze w zasięgu ręki mam mój kocyk.  (mam obsesję na jego punkcie... )
Kupiony w Primarku za 6 euro. 
KOCHAM MÓJ KOCYK !

tu w zestawie z moimi podusiami :)


Mam cichą nadzieję jeszcze w tym tygodniu zacząć nagrywać dla Was filmiki, bo uważam, że to dużo lepszy sposób żeby do Was dotrzeć :)

Tymczasem zapraszam na mój Instagram (tak, mam  mało zdjęć bo jest niedawno założony :)

niedziela, 1 grudnia 2013

Efekty mojego polowania (czyli wielka promocja w Rossmannie)

Pewnie zdecydowana większość z Was już wie, że do 28 w sklepach Rossmann była najwspanialsza promocja na świecie! A mianowicie -40% na całą kolorówkę!
Muszę przyznać, że starałam się nie popaść w wir zakupów tylko dlatego, że coś jest taniej niż zwykle ale nie udało się... :)
Kupiłam kilka nowych produktów, które mam nadzieję mile mnie zaskoczą. Recenzować ich nie mogę, ponieważ mam je zbyt krótko więc tylko minimalnie je opiszę.

Po pierwsze coś na co liczyłam najbardziej- podkład. A w sumie krem BB, nie podkład. Tym razem postawiłam na Maybelline Dream Pure BB. Z opisu wynika, że jest to krem z kwasem salicylowym, do cery z niedoskonałościami dla naturalnego i zdrowego wyglądu skóry. Niestety na jego temat nie mogę powiedzieć nic, ponieważ leży zamknięty i czeka na swoją kolej :) Kosztował 13,79 zł. A wygląda on tak


Ostatnio troszkę mi się poprzestawiało i polubiłam ciemniejsze kolory na ustach. A tu macie na to doskonały przykład - czyli Rimmel Apocalips. Byłam go ciekawa już bardzo długo ale wydawał mi się zbyt drogi (choć teraz nie wiem czemu, ponieważ wcale tak źle nie było). Skusiłam się na kolor 201 solstice czyli piekny nude w odcieniu brudnego różu. Wygląda bardzo naturalnie i daje faktycznie "efekt polakierowanych ust" ;)
Jedyny minus to niekoniecznie przyjemny zapach. Zapłaciłam za niego 14,39 zł


A! zapomniałam dodać, że ma bardzo fajny aplikatorek.


Kolejna rzecz to lakier (to już chyba nikogo nie dziwi). Tym razem taki mały bajer, którego nie mam pojęcia kiedy użyję i to jest najśmieszniejsze. ALE! takiego jeszcze nie miałam ;) A jest to lakier Lovely Dark Shine czyli świecące w ciemności cudo. Kosztował 4,29 i mam nadzieję, że kiedyś będę go miała na paznokciach. 
A tu zdjęcie prosto spod mojej kołdry czyli w przybliżeniu jaki to daje efekt ;)
jest bardzo widoczny ale niestety zdjęcie tego tak nie oddaje. 

I po takich zakupach skończyła się moja przygoda w Rossmannie, ponieważ mój chłopak ciągle mnie pospieszał (norma, pozdrawiam Cię kochanie :) Wydałam 32,47 zł i czułam niedosyt!

Dlatego właśnie postanowiłam pójść na zakupy raz jeszcze (tym razem z siostrą).

No i kupiłam : Cat's Eyes Liner w pisaku z Miss Sporty za 8,99 zł. Ja używam takich z pędzelkiem więc to dla mnie nowość (kiedyś już robiłam jedno podejście ale uznałam, że to nie moja bajka). Zdecydowałam się na niego przez bombardowanie mnie reklamami takich produktów. No i nie żałuję. Sprawdza się super, trzyma się cały dzień i , o dziwo, świetnie się zmywa. Ja mam klasyczna czarną wersję ( nr 001 Miaowww Black) i niestety nie widziałam ich u siebie w żadnym innym kolorze. 

muszę dodać, że jest bardzo precyzyjny


Kolejna rzecz to tusz do rzęs. Ja kupuję za każdym razem inny (sama nie wiem czemu, mam swoich ulubieńców ale wychodzi tyle nowych, że nie mogę się oprzeć!) i tym razem padło na Rimmel Scandaleyes Lycra Flex. Nim jestem odrobinkę rozczarowana. Ale tylko odrobinkę! Fajnie rozdziela rzęsy, wydłuża je i jest bardzo czarny. Kosztował 17,99 zł 



A teraz czas na mój ostatni zakup czyli znowu lakier. Ja mam totalną obsesję na punkcie lakierów piaskowych i powiększam moją kolekcję. Kupiłam kolor, na który polowałam bardzo długo. Ciężko go opisać, bo jest on ciemny, ale nie czarny. Fioletowy ale opalizuje na złoto. Ma też w sobie coś z brązu. Lubię go chyba właśnie za to, że tak ciężko go zdefiniować. Do tego ta trwałość i ten efekt. Ja jestem zachwycona i tyle. Mowa o Wibo Wow glamour Sand nr 3. Kosztował 4,59 i to chyba najlepiej wydane pieniądze w tym tygodniu ;) 



a tu widzicie efekt na paznokciach

I to by było na tyle. Na drugich zakupach wydałam 31, 57 zł.


Łącznie było to 64,04 zł i zaoszczędziłam w ten sposób 42.70 zł :) 
Mam nadzieję, że Wy również zdążyliście skorzystać z tej wspaniałej promocji. 

Nie wiem jak Wy, ale ja nie mogę doczekać się już świąt! 
Miłego poniedziałku  :)






czwartek, 7 listopada 2013

Jak szybko zapuścić zniszczone paznokcie? Moje sposoby.

Jak już widzicie po tytule dzisiaj będzie kilka zdań o paznokciach :)

Wiem z autopsji, że żele/akryle są piękne, wygodne, bla bla... Ale każdy też wie, że okropnie niszczą naturalną płytkę. Nie ma się co oszukiwać, że "po jednym razie ni mi nie będzie...". Nie, nawet po jednym razie nasz paznokieć mocno się psuje.
Robienie paznokci to moje hobby i śmiało mogę powiedzieć, że w tym temacie się orientuję. Zawsze powtarzam swoim klientkom, że jest to zabieg, który pozostawi po sobie ślad. Dzisiaj pokażę Wam jak ja doprowadziłam swoje paznokcie do ładu :)

Przede wszystkim trzeba pamiętać o tym, żeby nie piłować nadmiernie płytki. Nasze paznokcie nie lubią być szorowane... Często widzę, jak dziewczyny mają rowki na całej długości bo one "tylko chciały wyrównać blokiem...". Tak, wyrównywanie jest Ok ale pamiętajmy o dobraniu odpowiedniej grubości pilnika/bloku.
Kolejny błąd to piłowanie brzegu w obie strony. W ten sposób szarpiemy brzeg i paznokcie rozdwajają się. Ja tak skracałam paznokcie z lenistwa bo piłowanie jednokierunkowe zajmuje troszkę więcej czasu. Ale zaufajcie mi ! Efekty będą widoczne niemal od razu. Miałam duży problem z rozdwajaniem (dalej mi trochę doskwiera ale już zdecydowanie mniej).
Do piłowania polecam zwykły pilnik papierowy. Ja w swój zaopatruje się w Inglocie (ok 12zł)

(pewnie część z Was powie 'po co ona w ogóle wstawia te zdjęcia skoro zaraz doda, że są kiepskiej jakości?' Owszem, są kiepskiej jakości ale to nie moja wina, że już o 16 jest ciemno :( ...)

teraz czas na odpychanie skórek. Wierzcie mi lub nie, ale zadbane skórki pomagają w zapuszczaniu paznokci. Nie można o nich zapominać. Ich pielęgnacja jest tak samo ważna jak i pielęgnacja samej płytki. 
Ja używam do tego płynu zmiękczającego skórki i kopytka do odpychania (dostępne tu http://hurtowniakoszalin.pl/ , ten sklep gorąco Wam polecam). Pamiętajcie, jeżeli nie macie mocno zarośniętych, grubych skórek to NIE wycinajcie ich... One tylko odrosną szybciej i będą mocniejsze... poza tym łatwo w ten sposób naruszyć macierz. 




Po usuwaniu czas na odżywkę. Tu nie będę się rozpisywać bo chyba już każdy ją zna- 8 w 1. Nic dodać nic ująć. Na jej temat pisałam już w poprzednich postach więc tam możecie doczytać troszkę więcej.


Po odżywce zazwyczaj maluje paznokcie ale osobom o bardzo zniszczonej płytce polecam najpierw stosować ją zgodnie z instrukcją. Po pomalowaniu czas na nawilżanie. To bardzo ważny krok. Tak samo jak nawilżamy skórę/włosy tak samo powinniśmy pamiętać o paznokciach. Odrobina kremu lub oliwki wmasowana w skórki zdziała cuda! Dodatkowo oliwka przyspiesza zasychanie lakieru i nadaje ładny połysk. 
po lewej stronie oliwka- Konad, około 15 zł , po prawej krem do skórek 

Poza tym ważna jest odpowiednia dieta i przyjmowane suplementy, które mogą dodatkowo poprawić stan naszych paznokci.

To już koniec mojej instrukcji :) Teraz zabierajcie się do piłowania, malowania i wcierania!
Mam nadzieję, że uda Wam się odratować paznokcie tak jak mi. :)
Tu długość, którą mam w tej chwili i odpowiada mi ona najbardziej. 

(lakier- Primark kupiony w zestawie 4 za 2,5 euro)


Tu najdłuższa wersja moich naturalnych paznokci (myślę, że dałoby się zapuścić je jeszcze bardziej :)

(biały lakier - Inglot około 20zł, miętowy - Manhattan 81R, 12 zł, beżowy -Virtual 92, 8 zł)

A tu moje ostatnie pastelowe ombre z brokatem. 
(błękit - niestety nie znam firmy :( kupiony w Mielnie za 5 zł, różowy - Virtual 94, 8 zł , żółty - tak samo jak z błękitem , brokat - Primark , zestaw 4 za 2,5 euro)